poniedziałek, 30 września 2019

Przed odlotem

Lotnisko Pyrzowice , atmosfera się zagęszcza, poczynając od drobnych problemów z bagażem podręcznym a nawałnicą nad lotniskiem i przesuniętym odlotem. Czas oczekiwania trwa ...
Koledzy dojechali




Niestety , mamy 1,5 godziny opóźnienia - jak widać !

Najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku...

Jesteśmy w drodze na lotnisko, zawierzyliśmy Bartkowi i jego volvo, luźne rozmowy i żarty w oczekiwaniu na lot, pokrywający niezręcznie niepokój przed startem, bo wiatr porywisty i niski pułap chmur. Nic nie zmieni tego cudownego dreszczyku długo wyczekiwanych niespodzianek. Uwaga, uwaga ! Bardzo przepraszamy za wszelkie kłopoty językowe i możliwe niedoskonałości stylu. Od tej chwili wszelkie zapiski czynione będą wraz z przywołanymi chwilami, naszym zdaniem, godnymi upamiętnienia. Zatem - żegnaj barokowy stylu, witaj  reporterski skrócie !
Kierowca Bartek pseudonim Bordo ( od marki wina) Wiesław, Robert i ja z usmiechami nieco pozowanymi

Dopadło pierwsze zmęczenie ! A jeszcze wyprawa się nie zaczęła !!!

niedziela, 22 września 2019

Łapu capu ... a tu wyjazd za pasem ...



Nic na łapu capu i chciałoby się na tip-top wszystko przygotować do wyprawy, a tu raptem zostało 10 dni, czyli kultowe reisefieber. Ale od czego przyjaciele ? Zręczny pomysł Wieśkowej Beaty i zamiast praktykowanego „ metra” krawieckiego, z którego codziennie 1 cm odcinać powinienem aż do jego całkowitego unicestwienia w dniu wyjazdu ( zacny ceremoniał żołnierski z czasów, kiedy nic tak nie mogło nacieszyć oczy stęsknionego za „cywilem” delikwenta - ofiary powszechnego obowiązku obrony jak znikający cm za centymetrem „metr krawiecki” aż do chwili ostatecznego żołnierskiego wykwaterowania i zwolnienia ze służby) pudełeczko oflagowanych gruzińskim barwami pysznych czekoladek. Codziennie jedna ... i ostatniego dnia tuż przed wyprawą powinienem ujrzeć pustkę w pudełeczku, tak jak Kubuś Puchatek - dno baryłeczki miodu. Oby tylko nasz sen o Gruzji nie przemienił się we „flaczek” z balonika dla Kłapouchego !!!

Tak uwielbiam - słodycz zbliżającej się wyprawy !!!



sobota, 7 września 2019

Gruzinika, czyli słynny jak gruziński ...

Cóż... jeśli wielka historia sięgająca  czasów rzymskich, a i pewnie  bardziej odległych, to i kultura znacząca, której  klejnotów ślady odnaleźć  można .... owóż i zagadka. Dlatego pozwoliłem sobie ująć ten wątek pod nazwą "gruzinika" na wzór "polonika", ale nie wiem, czy zbyt nie dokazuję językowo.  Co przedstawia zatem zdjęcie i gdzie w "realu" można podziwiać ten obraz. Pobawmy się w zgadywanki nieuciążliwe, bo odpowiedź niebawem nastąpi. Chyba że znalazłby się dociekliwy pasjonat, miłośnik sztuki i muzeów ( tu podpowiedź), wtedy mój podziw dla niego byłby niezrównany.

I rzeczywiście, o dziwo, znalazł się "dociekliwy pasjonat, dla którego swój podziw wyrażam i uznanie, bo zagadka była diabelnie trudna. Nie będę się takoż pastwił nad treścią odpowiedzi i sadystycznie domagał miejsca tej ekspozycji. To w istocie obraz "Untitled"(znam tylko tytuł angielski)  Davida Kakabadzego z madryckiego Muzeum Thyssen-Bornemisza. Swoją drogą zachwyciły mnie te zbiory w swojej zmyślnej logice reprezentatywne dla wszystkich znaczących epok w historii sztuki światowej. Zachłysnąć się można od tego bogactwa. Z zazdrością przyglądałem się lekcjom z historii sztuki w muzeum. Gromadka dzieciaków w wieku wczesnoszkolnym zaległa na muzealnym parkiecie i chłonęła z zapałem zajmujący wykład pasjonaty - nauczyciela, który interpretował obrazy wielkich mistrzów; Boscha, Bruegela, Rembrandta, Hoppera. Niepoprawny optymizm, ale aż się prosi o przywołanie słów księcia Myszkina z "Idioty" Dostojewskiego: "Piękno zbawi świat". Oby ...

wtorek, 3 września 2019

Tam nie będziemy



Rok temu z Jolą oraz naszymi przyjaciółmi - Wojtkiem i Aliną - byliśmy na dziesięciodniowej wycieczce w Gruzji. Wspominkom nie dość końca, bo miejsca niezwykle urokliwe i zapadające w pamięci. Kilka chwil dla Gruzji zachodniej ciepłej i słonecznej, widzianej z perspektywy wycieczkowicza z typowej objazdowej wyprawy z zarezerwowanymi hotelami i czasem dość napiętym, bo jak najwięcej zobaczyć trzeba, zresztą zgodnie z ambitnym planem pana przewodnika. Nie, oczywiście nie narzekam, w tej konwencji pan Krzysztof okazał się pełnym profesjonalistą i świetnie uzupełniał egzotyczny i niezwykły dla nas obraz gruzińskich atrakcji. Tam nie będziemy, bo zachłyśnięty wspomnieniami postanowiłem wrócić tym razem w towarzystwie dziarskich chłopców i przeżyć Gruzję bardziej dziką i niesforną, ale przez to bardziej wymagającą - wschodnią. Wróćmy jednak do ubiegłorocznej eskapady.


Najpierw Kutaisi

Centralny plac miejski w Kutaisi i ślady mitu o Argonautach - nieco kiczowata fontanna Kolhidy

niedziela, 1 września 2019

Gruzińskie spotkanie przy ognisku



Staram się każdą chwilę wykorzystać na pogłębianie naszego zaangażowania w dobre przygotowanie się do wyjazdu. Pomocny w tym jest mój zacny kolega Kordas, którego skaptowałem do roli gruzińskiego eksperta z racji naszych ubiegłorocznych wojaży. U Iwonki i Roberta pojawiliśmy się w  charakterystycznych gruzińskich czapeczkach w 30 - stopniowym upale wyjątkowo niekomfortowych.